Maja i Martin

 Ślub Mai i Martina rozpoczęliśmy od przygotowań w domu Pary Młodej. Na samym początku Martin przywitał nas słowami: „TERAZ ZACZYNA SIĘ ROBIĆ POWAŻNIE”. Brzmiało groźnie, ale jak się okazało – nic z tych rzeczy! Już po chwili przygotowania zamieniły się w świetną zabawę, która nie opuszczała nas aż do białego rana.

Do kościoła Maja i Martin pojechali… maluchem! Jeszcze kilka dni wcześniej Maja pół żartem, pół serio zastanawiała się, czy w ogóle uda jej się zmieścić w sukni do środka. Okazało się, że to był najmniejszy problem. Para młoda jechała dumnie we dwoje, a przechodnie i kierowcy po drodze machali i wiwatowali – jakby przejeżdżała prawdziwa para królewska.

Kościół udekorowany był przepięknie, a sama ceremonia pełna emocji, piękny śpiew kazanie...Później przyszedł czas na wesele – i tu absolutnie nie było miejsca na nudę! Sala Diamentowa zachwycała przygotowaniem, wszystko dopięte było na ostatni guzik. Do tego ekipa DJ-ska, która rozkręciła gości tak, że parkiet ani na chwilę nie pustoszał. Jeśli ktoś schodził, to chyba tylko dlatego, że brakowało mu już sił – i wtedy wynosiła go wesoła ekipa. Pana Młodego jak widać na zdjęciach też próbowali wynieść, ale się nie dał :) Tańczył dalej.

Wisienką na torcie (dosłownie!) była atrakcja podczas podania tortu – na zewnątrz, z fontannami scenicznymi, ciężkim dymem i wiatrakami. To było naprawdę widowisko, które na długo zostanie w pamięci wszystkich gości.

To był dzień pełen emocji, radości i miłości – idealny początek wspólnej drogi Mai i Martina



























































Komentarze